Nancy Friday, „Mój tajemny ogród” – recenzja
Kiedy „Mój tajemny ogród” Nancy Friday ujrzał światło dzienne w 1973 roku, wywołał skandal.
Autorka przeprowadziła szereg wywiadów z kobietami – zaczynała od kręgu znajomych, potem ogłosiła zapotrzebowanie na listy w popularnym czasopiśmie. Celem rozmów było zgromadzenie reprezentatywnej próbki fantazji erotycznych snutych przez płeć piękną. Efekt okazał się szokujący. Kobiety, jak się okazało, fantazjują, ich marzenia erotyczne potrafią być niezwykle dopracowane i bardzo śmiałe, co więcej, na fakt fantazjowania nie wpływa wcale aktywność seksualna. Do tworzenia podniecających rojeń przyznawały się zarówno mężatki, jak i dziewice, kobiety znudzone w łóżku i deklarujące, że ich pożycie jest satysfakcjonujące. Niektóre dzieliły się swoimi marzeniami z partnerem, inne je przed nim ukrywały obawiając się, że sprawią mu ból. Te, które posuwały się w swoich fantazjach poza granice tabu, zazwyczaj podkreślały, że nie chciałyby wcale urzeczywistnienia wymyślonych scenariuszy. Ich rolą miało być wyłącznie potęgowanie podniecenia. I czego tam nie znajdziemy! Orgie, gwałty, upokorzenia, zoofilia, pedofilia, kazirodztwo, zdrada, publiczna nagość, eksperymenty homoseksualne, trójkąty, czworokąty i dużo, dużo więcej.
Nie sposób odmówić książce Friday tego, że stała się przełomem. Roznieciła debatę na temat kobiecej seksualności, podważając pewne teorie uznawane za pewniki nawet wśród naukowców. Przede wszystkim zaś przyniosła ulgę wielu kobietom, które dotąd myślały, że są w swoim postępowaniu osamotnione i że fantazje czynią je złymi, grzesznymi czy nieczystymi.
Z drugiej strony jednak, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy, „Mój tajemny ogród” jest już niczym więcej niż kolekcją pikantnych historii zahaczających o pornografię. W żadnym razie nie mamy tu do czynienia z dziełem naukowym, ale też wcale nie o to chodzi. Podstawowa wada „Ogrodu…” kryje się w pewnym paradoksie. Autorka wstrzymuje się w zasadzie od analizy, ograniczając do krótkiego komentarza, którego rolą jest utwierdzenie czytelniczek w przekonaniu, że są zdrowe, normalne, zrównoważone i podobne do każdej innej kobiety. Niestety, ten zachowywany przez Friday dystans odbiera jej przesłaniu wiarygodność, ponieważ nie trzeba wcale być psychologiem, żeby dopatrzeć się w historiach jej rozmówczyń przerażającej parady neuroz, kompleksów, głębokiego poczucia winy, reperkusji molestowania i poniżania. Te neurozy rzutują na fantazje kobiet i uwidaczniają się w nich, godząc w podstawową ideę książki. Fantazje erotyczne nie są przecież objawem choroby psychicznej, są zupełnie normalnym i zdrowym środkiem do rozładowania napięcia seksualnego. Autorka po prostu wrzuca wszystko do jednego worka, bez głębszej refleksji, bez przyglądania się, i w rezultacie zza wielu historii wygląda ogromny smutek i strach – wykraczający daleko poza życie erotyczne – który Friday wydaje się zupełnie lekceważyć. Ograniczając się do wyliczanki, pomija zupełnie aspekt psychologiczny i osobisty. To nie do końca uczciwe.
Niemniej, książka stanowi na swój sposób świadectwo czasów, w jakich powstała – dziś przyjęłaby zapewne zupełnie inną formę, być może bardziej naukową, z uwzględnieniem reprezentatywnej próbki badawczej, wykraczającej poza dwudziestoparoletnie kobiety, które poślubiły dwukrotnie starszych mężów w siedemnastej wiośnie życia. Tak, takich wydaje się być w książce Friday najwięcej! Obecnie czyta się to w dużej mierze jako rozrywkową ciekawostkę.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!