Iroha Temari Hana, minimalistyczny masażer łechtaczki | Recenzja
Czy wspominałam już, że uwielbiam gadżety, które na tle innych zdecydowanie czymś się wyróżniają? Jeśli nie, to właśnie to mówię:) Doceniam wysiłek marek, które wkładają serce, by stworzyć coś wyjątkowego, coś co zachwyca nie tylko wizualnie ale i praktycznie. W taki właśnie sposób trafił w moje ręce masażer łechtaczki – po prostu urzekł mnie swoją wyjątkowością (no dobra, miłość do marki Iroha, też miała w tym swój udział!).
Mały masażer do dużych zadań
Temari Hana to gadżet, który charakteryzuje się wyjątkowym designem – dlatego, że jest minimalistyczny, co wręcz uwielbiam w zabawkach erotycznych, zdobył moje serce od razu. Jego przeznaczaniem jest dopieścić wszystkie zewnętrzne strefy erogenne oraz łechtaczkę, której pieszczoty zazwyczaj kończą się głośnym OH!
Zadacie na początku pytanie „Czemu kulka posiada białą osłonkę? Czy ją się wyjmuje?” Też zastanawiałam się czemu ma to służyć, kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten gadżet. Po włączeniu zrozumiałam, że to ma głębszy sens. Dzięki niej wibracje nie przenoszą się na dłoń, co jest super opcją – tym bardziej, jeśli gadżet jest używany dłuższy czas bez przerwy. Pod spodem znajduje się przycisk, który odpowiada za włączenie/wyłącznie oraz zmianę trybów. Kulka sama w sobie jest przyjemna w dotyku, ponieważ została wykonana z silikonu medycznego, do którego nie przywiera kurz. To, że jest gładki i miły w kontakcie z dłonią czy ciałem to nie jedyna jego zaleta, jest także bezpieczny dla ciała, nie wymaga dużego nawilżenia, by zabawa była przyjemna. No i łatwo się czyści. Same plusy!
Iroha Temari Hana – masażer łechtaczki w praktyce
Pora na przyjemniejsze informacje jakimi jest praca masażera. Cóż, muszę przyznać, że jak na taki mały masażer, który niemalże mieści się w dłoni, posiada potężny silniczek, który generuje mocne wibracje. Zaletą tego gadżetu jest też cicha praca. Każdy z 6 trybów wibracji jest cichy na tyle, na ile to możliwe. Śmiało mogę stwierdzić, że można go określić cichym i dyskretnym gadżetem. Wracając jeszcze do trybów – składają się one na 4 intensywności oraz 2, które wibrują w sposób pulsujący. Nie jest to szalona ilość, nie można skakać po nich niczym pilotem po kanałach w TV, ale uważam że mimo wszystko wystarczają i są w stanie dogodzić. Są różne osoby – takie, które preferują subtelne wibracje i takie, dla które sięgają po te zwalające z nóg. Temari Hana to gadżet dla zdecydowanie do tej pierwszej grupy.
Ja co prawda jestem w tej drugiej grupie ALE, ten gadżet zrobił na mnie wrażenie podczas gry wstępnej z partnerem – jest idealnym towarzyszem na rozgrzewkę. Niespieszne pieszczoty stref erogennych to czysta przyjemność. Później z reguły sięgam po swój ulubiony gadżet i przyznam, że takie subtelne zabawy są zwiastunem prawdziwego spektaklu rozkosznych doznań.
Wodoodporny masażer ładowany magnetyczną ładowarką
Czerpanie przyjemności w różnych miejscach dodaje pikanterii. Ten masażer można zabrać ze sobą do kąpieli co mi się niezwykle podoba. To duża zaleta, szczególnie jeśli czasu dla siebie jest niewiele -wtedy można połączyć kąpiel ze zmysłowym relaksem.
Całe szczęście, że gadżet jest ładowany za pomocą ładowarki (kabel USB w zestawie). To znacznie wygodniejsze niż poszukiwanie baterii i ciągła ich wymiana lub okradanie pilota, zegarka czy innych sprzętów działających dzięki paluszkom.
Minusy? Nie zauważyłam. Jest to taki gadżet, jakiego się spodziewałam. Cichy, z wystarczającą ilością trybów i dostateczną mocą by móc wykorzystać go podczas prologu do czegoś większego. Czy polecam? Oczywiście. Wystarczy na niego spojrzeć by się zauroczyć, dotknąć by się zadurzyć i użyć by się zakochać…
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!