Sztuka kochania – recenzja
Sztuka kochania to film z pewnością nie idealny, ale jednocześnie wiernie oddający historię Michaliny Wisłockiej, naczelnej guru PRL-owskiej seksuologii.
Zmarła w 2005 roku Wisłocka była lekarzem ginekologiem, a także seksuologiem, która jednocześnie jest autorką najbardziej popularnej książki w Polsce dotyczącej seksu „Sztuki kochania”, która została wydana w 1978 roku. I chociaż wiele jej poglądów od tamtego czasu oczywiście się zdewaluowało, a wiele jest wręcz szkodliwych, nie można jej odmówić, że jako pierwsza propagowała idee antykoncepcji i świadomego macierzyństwa. Jak na lata jej aktywności, były to poglądy naprawdę wywrotowe.
Film Sztuka kochania zrealizowany w 2016 roku w reżyserii Marii Sadowskiej, to próba stworzenia biografii Wisłockiej.
Próba całkiem udana, przede wszystkim ze względu na aktorstwo głównej bohaterki, odtwarzanej przez Magdalenę Boczarską. Film nie ma układu chronologicznego, a jego fabułę, koncentrującą się przede wszystkim na okresie tuż przed wydaniem książki, przecinają liczne fragmenty retrospekcyjne. To z nich dowiadujemy się o wojennych przeżyciach Wisłockiej, czy o jej romansach i stosunku do dzieci. Oczywiście pozwala to na stworzenie pełnej biografii. Z historii dowiedzieć się można o życiu Wisłockiej w trójkącie z jej mężem oraz przyjaciółką – Wandą, a także o tym, że słynna seksuolog nie była idealną matką.
Na pierwszy plan w filmie wysuwają się znakomicie dobrane kostiumy, charakteryzacja i scenografia. Te elementy pozwalają nieco starszym osobom powrócić do wspomnień z okresu PRL-u, natomiast młodszym – wczuć się w ten klimat i nieco bardziej zrozumieć wywrotowość Wisłockiej.
Największym zarzutem, jaki można mieć w stosunku do Sztuki kochania jest fakt, że retrospekcje, niezależnie od ich fabularnej wartości, nie mają bezpośredniego przełożenia na główny element filmu, czyli walkę o wydanie książki. Całe nieszczęście Wisłockiej, polegające na braku prawdziwej miłości i w pewnym stopniu emocjonalnym wycofaniu, nie pojawia się w odniesieniu do głównego wątku. Być może lepiej sprawdziłby się w pełni linearny układ fabuły. A już z pewnością skupienie się na jednym elemencie, takim jak na przykład walka z pruderyjnym, betonowym myśleniem o seksie w PRL-u.
Sceny erotyczne w filmie, chociaż dość liczne, nakręcone są ze smakiem.
Fani „momentów” w filmach, którzy z uwagi na nie wybrali się na seans, mogą poczuć się rozczarowani. W zamian otrzymają biografię pozornie silnej kobiety, który chciała zrewolucjonizować cały otaczający ją świat, a tymczasem nie do końca radziła sobie z własnym życiem. Postać Michaliny Wisłockiej z pewnością warto przybliżać i dobrze, że zostało to uczynione w taki sposób.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!