Zabawki z Kopenhagi
Jest takie powiedzenie „Kobieta zmienną jest” i sama na sobie stwierdzam, że zaczyna ono do mnie pasować. Chodzi mi o te wszystkie „pomocniki w seksie”, czyli jak ja to nazywam „zabawki”. Przez te kilka lat parę razy próbowałam tych zabawek, ale jakoś bez przekonania. Zaczęło to się zmieniać od zeszłego roku, kiedy na Mikołajki otrzymałam od Andrzeja „Mikołaja” bardzo ładnego, w kształcie właśnie Mikołaja sztucznego penisa. Ale jakoś jeszcze wtedy nie miałam do niego przekonania i używałam go bardzo sporadycznie.
Sytuacja trochę uległa zmianie po „Walentynkach”, kiedy Andrzej przywiózł dwie następne zabawki. Szczególnie intrygował mnie Rasputin”, który miał możliwość zmiany grubości.
To też od tamtego momentu zaczęły mnie trochę te „zabawki” intrygować, ale nie przypuszczałam, że tak szybko będę mogła ten temat pogłębić. Jak to zwykle u mnie bywa, znowu sprawił to przypadek.
Wiedziałam, że mój dyrektor prowadzi rozmowy z Duńczykami na temat możliwości wejścia z naszymi wyrobami na rynek Państw Skandynawskich. Ale ponieważ zawsze on prowadzi rozmowy merytoryczne, a my wchodzimy wówczas, kiedy dochodzi do spraw kontraktowych, specjalnie się tym tematem nie emocjonowałam. Zresztą mamy różne kontakty zagraniczne, chociażby przez przedstawicielstwo w Hamburgu, więc problem kontraktów zagranicznych nie nowość.
Ale w poprzedni poniedziałek mój szef poinformował mnie, że umówił mnie na czwartek i piątek (03 – 04 marca) na wyjazd do Kopenhagi, na rozmowy techniczno – ekonomiczne z pewnym przedstawicielem Skandynawskim. Miałam lecieć w środę, czwartek i piątek w Kopenhadze, w piątek po południu powrót. Zapoznałam się ze wszystkimi dokumentami i ustaleniami i poleciałam.
Rzeczywiście, udało mi się pewne kwestie pozałatwiać, ale pomyślałam, że jeśli już jestem w Kopenhadze, a dawno tam nie byłam, to przedłużę swój pobyt prywatnie na sobotę i niedzielę, akurat nie miałam nic zaplanowanego na ten weekend.
Powiedziałam o tym moim kontrahentom, zmieniłam czas odlotu na popołudnie w niedzielę, a oni na piątek, sobotę i przedpołudnie w niedziele zapewnili mi wiele, ale „grzecznych” atrakcji. Ze wcześniejszych swoich pobytów w Kopenhadze wiedziałam, że jest tam taka specjalna ulica, najdłuższa w Europie, na której są same specjalne sklepy z „zabawkami” Więc zastrzegłam sobie, że w sobotę po południu to ja zwiedzam Kopenhagę sama, mogę się spotkać z nimi dopiero wieczorem. Tak też było w sobotnie popołudnie poszłam tam, zobaczyć, jak to wygląda. Ulica, jak ulica, normalna, o dziwo było na niej masę osób, mężczyzn i kobiet i to o różnych kolorach skóry. Przeszłam się raz w tą i z powrotem, wybrałam sobie kilka sklepów i postanowiłam do nich wejść.
Zapewniam Was, nie sposób opisać te zabawki, które tam zobaczyłam, taka różnorodność, że głowa mała. Na niektóre musiałam się długo patrzeć, aby zrozumieć do czego one są. Weszłam do jednego, weszłam do drugiego sklepu, patrząc, co mogę sobie ewentualnie kupić. Na zwykły wibrator nie miałam ochoty. Więc w jednym sklepie wybrałam sobie „Wodną Gruszkę” a w drugim penisa o nazwie „Kafar”.
Nie bardzo miałam czas się z nimi bawić na miejscu, wręcz nie chciałam tam, aby sobie nie narobić jakiś kłopotów, zapakowałam je w torbę i wróciłam do domu. W domu znalazłam się dosyć późno, tym nie mniej bardzo korciło mnie sprawdzenie tych „zabawek.
***
Zaczęłam od „Kafara”. Jest to penis, chyba produkowany w Anglii, bo wielkość jest podana w calach.
Długości ma 5,5 cala, grubości 1,5 cala, co w przeliczeniu na układ metryczny daje ok. 14 cm długości i 3,8 cm grubości ( średnicy ) Jak na moje możliwości to aż nadto. Dlaczego „Kafer”, bo działa na zasadzie uderzenia. Jak wynikało z instrukcji, wewnątrz przesuwa się kulka, która uderza w górną część, jakby w głowę penisa, a ta się trochę wybrzusza. W stopce zamontowany jest dosyć długi przewód zakończony sterownikiem, mającym przesuwny mechanizm. Zasilany jest 4 bateriami R – 6.
Byłam bardzo ciekawa, jak to działa, więc podłączyłam baterię i trzymając go w ręku przesunęłam suwak w dół na sterowniku. W tym momencie poczułam, jakby coś strzeliło w nim w górę, wybrzuszyła się główka i coś tam opadło, ale tylko na moment, bo po chwili znowu to samo uderzenie. Przesunęłam suwak w dół, okazało się, że przyspieszyłam te uderzenia. Wiedząc już, jak to działa, poszłam do sypialni, ułożyłam się wygodnie na łóżku i zaczęłam go wsuwać w Cipkę. Proces poznawania go był na tyle podniecający, że Cipka była już mokra, nie oznacza to, że wszedł gładko.
Cipka moja jest niestety dosyć mała, więc udało mi się wsunąć znaczną część, ale nie całego. Jedną ręką podtrzymując go w Cipce, drugą przesunęłam suwak na sterowniku. Nastąpiło coś niesamowitego. W sam środek Cipki, prosto na Szyjkę dostałam jakby kopa, raz, potem drugi raz. Przesunęłam sterownik dalej, a to kopanie zmieniło się w normalne walenie, tak, jakby nie wiadomo jaka pałka co róż napierała z całej siły w szyjkę. Zrobiłam się bardzo podniecona, Cipka zaczęła ronić swoje łzy namiętności, ale okazało się, że ja nie jestem w stanie tej pałki utrzymać mocno w Cipce. Postanowiłam zadziałać sposobem.
Wstałam z łóżka i poszłam do mojego pokoju urządzonego na gabinet biurowy. Jest w nim bardzo duży, a przede wszystkim głęboki fotel z oparciem na plecy i pod łokcie.
Położyłam ręcznik, usiadłam na tym fotelu, wsunęłam Kafara a jego brzeg zaparłam za krawędź fotela. Teraz całym ciałem naparłam na niego, tak, że siedział maksymalnie głęboko
i mocno we mnie. W takiej pozycji zaczęłam włączać sterownikiem „walenie”. No i dopiero teraz zaczęła się „jazda”. Dojechałam do połowy sterownika, a on walił tak szybko, że już ledwo wytrzymywałam. Przesunęłam suwak o jeszcze jedną pozycję, zaczęło się „walenie” tak szybkie, że ledwo wytrzymywałam. Czułam, jakby chciał wejść we mnie coraz głębiej, ale na przeszkodzie stała już maksymalnie rozciągnięta Szyjka. To systematyczne uderzanie do środka powodowało narastające podniecenie, Cipka coraz mocniej płakała, a ja coraz głośniej jęczałam z narastającego podniecenia.
Aż w pewnym momencie przesunęłam sterownik o jeszcze jedna pozycję, zaczęła się tak duże walenie, że puściłam sterownik z ręki, oburącz chwyciłam się poręczy fotela, starając się utrzymać w fotelu, bo zaczęłam dostawać tak obłędnych skurczu, że ledwo siedziałam. Przyszedł moment maksymalnego skurczu, ja już wyłam z podniecenia, ruszyłam się, on wyskoczył poza krawędź fotela i wysunął się za mnie.
Chwilę siedziałam bez ruchu, wstałam podniosłam go z podłogi, wyłączyłam i wolniutko poszłam do łazienki. Tam delikatnie go umyłam, wytarłam, włożyłam do pudełeczka, sama też się lekko podmyłam i poszłam do łóżka. Byłam tak rozdygotana, że przez dłuższą chwilę, zwinięta w fasolkę trzymałam się za brzuch. Już nie ryzykowałam niczego więcej, bo rano musiałam wstać do pracy, więc leżąc wolniutko wyciszałam się. Tym nie mniej przyszła do mnie taka myśl zastanowienia się, jak to by było, kiedy tym Kafarem wjedzie mi w Cipkę któryś z moich partnerów, np. „student Wojtek” i tak szybko go nie puści. Najprawdopodobniej będzie to niezły odjazd. I z ta myślą zasnęłam.
W poniedziałek siedziałam w pracy jak na szpilkach, bo w domu czekała na mnie „druga zabawka”.
Ale jak to w życiu bywa, zawsze musi się coś skomplikować i dotarłam do domu po 18-tej. Rozpakowałam się, przebrałam, poszłam do swojego gabinetu, gdzie w półce leżała druga zabawka i zaczęłam ja dokładnie oglądać. Z wyglądu na opakowaniu wynikało, że jest to wyrób przypominający gruszkę mający 5,5 cala długości i 2 cale szerokości w dolnym, najszerszym miejscu, pewnie znowu produkcja Angielska, co w przeliczeniu na układ metryczny daje ok. 14 cm długości i 5 cm szerokości w podstawie.
W odróżnieniu od naturalnej gruszki w podstawie ma wklejony krążek o średnicy ok 3 cm do którego przymocowany jest długi na ok 2,5 cm bardzo sprężysty pręcik, na końcu którego umocowany jest też poprzeczny krążek, a dalej ok 20 cm dosyć gruby łańcuszek. Ta kombinacja tworzy jakby taką stopkę, a o ich funkcjach miałam się przekonać później.
Dlaczego „Wodna Gruszka”, bo jest dosyć miękka na ściskanie i jeśli się ją ściśnie w jednym miejscu, to pęcznieje w drugim miejscu, szczególnie w dziobowej części. Natomiast jest dosyć twarda w układzie ściskania pionowego. Z instrukcji wynikało, że jest to zabawka analna, czyli w Pupę.
To też poszłam do sypialni, wzięłam po drodze jakiś krem, ułożyłam się wygodnie na łóżku rozłożyłam nogi, posmarowałam kremem górna część gruszki i chciałam ja wsunąć sobie w Pupę.
Ale gdzie tam, w tej pozycji w żaden sposób nie byłam w stanie tak mocno nacisnąć rękoma, aby ją wsunąć. Weszła lekko dziobkiem i ani rusz dalej. Jeszcze raz spojrzałam na opakowanie, piszą „Wodna Gruszka Analna”, no więc powinna wejść. Dopiero, kiedy wyjęłam instrukcję, zobaczyłam, że zalecają, aby robił to partner. Ja w tym momencie partnera nie miałam, więc poszłam do kuchni po stołek, przykryłam go ręcznikiem i jedną ręką rozciągnęłam pośladek, drugą przytrzymałam gruszkę i zaczęłam na niej normalnie siadać. W tym momencie zadziałał ten dodatkowy krążek, jako podstawka.
No i poskutkowało, w pierwszej chwili nadal stawiała opór, ale kiedy już dzióbek wszedł do środka, puściłam rękę i całym ciężarem ciała zaczęłam na nią naciskać. Poczułam, jak rozszerza się samo wejście, ale za moment wyraźnie już czułam, jak zaczęła się wsuwać. Wrażenie jest niesamowite, bo poczułam, jak zawarty w gruszce płyn przesuwa się do góry, jak rozpiera coraz bardziej moje wnętrze, a jak maleje dolna część gruszki. Aż przyszedł moment, że prawie cała weszła do środka, wówczas wstałam, już mocno pomogłam sobie rękom i naciskając właśnie krążek od stopki, wsunęła się cała, Pupa mi się zamknęła, wystawał z niej ten sprężysty drucik, a pośladki zatrzymały się na tym zewnętrznym krążku…
Przez ten czas wsuwania co róż to stękałam i jęczałam, bo wrażenie jest niesamowite. Wstałam, zrobiłam kilka skurczów brzucha i przyłożyłam do jego dolnej części rękę. Miałam satysfakcję, bo bardzo mocno czułam ją w sobie.
Ale w tym momencie pomyślałam, że nie po to ja tam wkładałam, aby się tylko cieszyć z takiego podniecenia. Cipka była już cała mokra, więc trzeba było ją zaspokoić.
Ponownie ułożyłam się na łóżku, wzięłam w ręce mojego „Mikołaja” i chciałam go wsunąć do środka Cipki. No i tutaj następny problem, bo on w ogóle nie chciał wejść. Gruszka zajmowała tyle miejsca, że w pierwszej chwili nie mogłam go wsunąć. Więc znowu trzeba było użyć sposobu. Znowu wróciłam do stołka, stanęłam nad nim okrakiem, wsunęłam głowę Mikołaja do gniazdka, drugi koniec oparłam o stołek i zaczęłam się opuszczać. Trudno powiedzieć, czy to co wychodziło z mojego gardła to był tylko jęk, czy już krzyk, ale fakt jest faktem, że wsuwał się bardzo powoli wyjątkowo mocno mnie rozciągając.
Ale gdy tylko wszedł odpowiednio głęboko, wróciłam na łóżko i kilkakrotnie dopychając go włączyłam wibrację. To co się zaczęło dziać, jest czymś niewyobrażalnym, stopień podniecenia był tak duży, że zaczęłam na tym łóżku wirować z podniecenia na wszystkie strony, w pewnym momencie przewróciłam się na brzuch, zaczęłam się zsuwać w dół łóżka, ścisnęłam nogi, Mikołaj zaparł się o krawędź, tak że mogłam jeszcze mocniej na niego naprzeć i w takim stanie przyszedł obłędny orgazm, podczas którego prawie zemdlałam. Spadłam z łóżka na podłogę, wyjęłam Mikołaja, wczłapałam się ponownie na łóżko i długo leżałam, za nim doszłam do siebie. Po pewnym czasie poszłam do łazienki, aby wyjąć gruszkę. Tutaj zrozumiałam, po co jest ten dodatkowy krążek, wsunęłam palce między niego i Pupę i odciągając, bardzo powoli wyjęłam ją z siebie.
No cóż, okazało się, że zabawa takimi „zabawkami” może być bardzo atrakcyjna. Tutaj wracam też do myśli, jak by to było, gdyby zamiast „Mikołaja” była to pałka Wojtka. Być może kiedyś to sprawdzę, a jak sprawdzę, to o tym napiszę.
Przyszła mi jeszcze jedna refleksja z tej sytuacji. Kupując te „zabawki” zupełnie nieświadomie zachowałam się ostrożnie.
Wzięłam najmniejszy numer „Kafara”. Na półce leżały jeszcze większe, drugi w kolejności miał 6,5 i 2 cale, czyli ok 16,5 i 5 cm, a następny miał 7,5 i 2,5 cala, czyli ok 19 i 6,5 cm. W tym momencie dopiero zastanawiam się, jak by to wyglądało, bo tego największego miałam w ręku, ale ponieważ pamiętałam, że cal to ok. 2,5 cm to mnie te cale trochę przestraszyły. Obawiam się, że takiego kołka 6,5 cm chyba nie dała bym rady sobie wsunąć, a na pewno byłoby bardzo trudno.
Ta sama kwestia dotyczy gruszki, tutaj byłam bardziej odważna i wzięłam nr 2, nr 3 to rozmiar 6,5 i 2,5 cala, czyli ok 16,5 i 6,5 cm, nr 4 to 7 i 2 ¾ cala, czyli ok 18 i 7 cm, natomiast nr 5 to 7,5 i 3 cale, czyli 19 i ponad 7,5, niecałe 8 cm. Wzięłam do ręki linijkę i patrząc na te cyfry powiem szczerze, że chyba mam za mała wyobraźnię, aby wyobrazić sobie gruszkę NR 5 w sobie. Na pewno będę w Kopenhadze, więc może warto jest do czegoś takiego się przymierzyć. Może warto zmierzyć się z takim NR 5.
Jeśli chodzi o takie „potężne’ zabawki, to były tam, można je nazwać „serdelkami analnymi” Były to równe takie wałki o bardzo różnej długości i bardzo różnej grubości ( średnicy ). A może coś takiego sobie zafundować, tylko jaki rozmiar. Patrząc za kulkami analnymi znalazłam jakby winogrono, złożone z kilku kulek, chyba siedmiu, każda następna większa. Wszystkie połączone przewodem i sterownikiem wibracyjnym.
Może coś takiego jest godne uwagi ?
Dzisiaj jest wtorek 8 marca 2005, tzw. Święto Kobiet. Były w pracy kwiaty, były ciastka i symboliczna lampka szampana. Dostałyśmy również od szefa prezenty, każda eleganckie Parkerowskie pióro do pisania. Trzymając to etui w ręce pomyślałam, szkoda, że nie jest to jakaś zgrabna „Pałeczka”.
I jest to właśnie przykład, jak zmienia się mentalność kobiety. Kilka lat temu był to dla mnie temat absolutnie obojętny, dzisiaj mocno frapujący.
Kończę zamieszczając swoje standardowe zastrzeżenie. Opowiadanie moje jest prawdziwą relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.
Autor: Baśka
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!