,,
To może wieczór z winem i filmem u mnie?”. Sama nie wierzę, że to napisałam. Przecież spotkaliśmy się tylko raz. To była moja urocza i bardzo przemyślana propozycja po rozmowie o tym, że dziś jestem zmęczona i nie nadaję się na spacer. Bardzo przemyślana. Aż serce szybciej mi zabiło, kiedy przyszła odpowiedź – pytanie: białe, czy czerwone? Wybrałam czerwone, półsłodkie, bo już głupio się było wykręcać. Nie jestem pewna czy tego chciałam. To jednak pewne ryzyko – takie zaproszenie. Ale chyba jednak marzyłam o tym wszystkim, bo jeszcze rano przed pracą, myślałam o nim bawiąc się myślami, opuszkami palców i kilkoma ulubionymi przyjaciółmi.
Na spotkanie przyjechał nieco spóźniony. Odebrałam go z pobliskiego przystanku tramwajowego.
Zarzuciłam na swoja ulubioną czarną sukienkę lekkie palto. Było mi nieco niezręcznie z odsłoniętymi nogami… i… zimno jak jasna cholera. Chyba to zauważył. Tomek jest zielonookim brunetem, wysokim, z uroczym, ale rzadko pojawiającym się uśmiechem. Tym razem dostrzegłam uśmiech w kącikach jego ust. Jest w jego sposobie bycia coś tajemniczego, coś co mnie przyciąga. Staram się nie zwariować i nie popełnić starych błędów, ale kiedy zamknę oczy – mogę się wtedy rozmarzyć, najchętniej w wannie i to bardzo, bardzo długo.
Weszliśmy do mnie i rozmawialiśmy swobodnie o niczym, chociaż cały czas w powietrzu wisiało jakieś dziwne napięcie, którego wcześniej nie znałam, albo udawałam przed sobą, że o nim zapomniałam. Zgodził się na film z DiCaprio. Chyba mu zależy. Tomek nalał wino. Nie za dużo. Czy chodziło o to, żeby zasugerować, że nie chce mnie upić? Podczas dalszej rozmowy – film coraz mniej nas interesował – nasze nogi i ramiona powoli wędrowały w swoim kierunku.
Poprawiłam się na kanapie i oparłam o niego. Odwrócił głowę w moją stronę i… stało się.
Pocałowałam go, albo on mnie, albo my siebie nawzajem. Z jakiegoś powodu to zawsze jest jak rażenie piorunem. Tracę trochę grunt pod nogami, odpływam. Pozwoliłam się objąć, dotknąć, jego język walczył z moim, kiedy przesunął dłonią po mojej talii, po biodrze, udzie. Nie miałam siły i ochoty protestować. Poczułam jego gorące usta na szyi. Uwielbiam, kiedy mężczyzna dotyka mnie w tym miejscu, delikatnie, ale zdecydowanie. Łaskocze językiem, drażni ustami. A potem sunie niżej. Tak jak Tomek w ten wieczór. Dalej pamiętam tylko pocałunki składane na moich piersiach, po tym jak uwolnił je z objęć sukienki (i wziął w swoje dłonie). Czułam, że podoba mu się jak moje sutki twardnieją w jego ustach. Wiedziałam, że jest rozpalony do czerwoności. Chciałam wyszeptać mu – chodź!, pociągnąć go do sypialni. Ale on był szybszy. Chyba wtedy rozumieliśmy się bez słów. Uniósł się, ja za nim. Ponownie mnie pocałował. Objęłam go ramionami, zarzucając mu je na szyję. Dłonie na pośladkach, unoszące dół sukienki. Objęłam go prawą nogą, a potem lewą czując się pewniej trzymana silnymi męskimi dłońmi.
Zaniósł mnie do sypialni całując namiętnie całą drogę. Całe pięć metrów przez namiętność i coraz gorętsze i wilgotniejsze oczekiwanie.
Teraz ja nie mogłam wytrzymać, pomogłam mu rozpiąć i ściągnąć koszulę. Przesunęłam ustami po jego torsie i brzuchu, kiedy stał przede mną, a ja usiadłam na łóżku. Chwilę później jego spodnie opadły na ziemię i mogłam przesunąć ustami po wyjątkowo naprężonych i cudownie sztywnych bokserkach. Nie pozwolił mi na wszystko i zdecydowanym ruchem popchnął na łóżko. Uniosłam biodra, kiedy pozbywaliśmy się sukienki. Widziałam ogień w jego oczach, kiedy patrzył na mnie nagą, leżącą w samych koronkowych czarnych majteczkach. Opadł na mnie. Nasze dłonie złączyły się. Całuję go. Coraz mocniej i namiętniej. Droczy się ze mną. Czuję jaki jest twardy, kiedy porusza biodrami i dotyka mnie swoją męskością. Moich ud, bo właśnie oplotłam go nogami. Mojego brzuszka, a chwilami i jej, jeszcze przez dzielące nas dwie warstewki materiału.
Czuję wilgoć. I tam i na szyi od jego języka i pocałunków. Podczas tej drażniącej mnie coraz bardziej zabawy wsunęliśmy dłonie pod poduszki i… zamarłam.
Od wiadomości o winie byłam tak roztrzepana, że zapomniałam schować jedną ze swoich zabawek. Po zabawie rano umyłam ją i jak zwykle odłożyłam na samotny wieczór pod poduszką. Jeszcze nie wiedziałam o spotkaniu. Teraz widziałam też jego zaskoczenie. Nie pozwolił mi wyjaśnić. Wyciągnął spod poduszki różowego króliczka – uroczy
wibrator z wypustką do masażu łechtaczki od Marc Dorcel. Orgasmic Rabbit powoli zaczynał mi się nudzić i myślałam o nowym towarzyszu wieczorów, a teraz mój żywy kochanek przypatrywał się z zaciekawieniem gadżetowi.
Zdążył go włączyć i widział jak koniec
wibratora porusza się koliście, jak kulki wewnątrz urządzonka wirują, jak drżą jego uszka do masażu… i znowu się uśmiechnął. Zupełnie jak wtedy na przystanku. Chciałam coś powiedzieć, ale poczułam tylko mocny pocałunek, a potem dotyk ust na moich doprowadzanych językiem do szaleństwa sutkach. Zacisnął na nich lekko zęby i drażnił kolistymi ruchami języka. Jego dłonie w tym czasie pozbawiły mnie reszty dzielącej nas koronkowej tkaniny.
Przeszedł mnie dreszcz kiedy poczułam na swojej kobiecości jego oddech. Zamknęłam oczy.
Ciepłe, wilgotne usta poznały smak mojej wezbranej namiętności. Czułam jak jestem mokra. Tym bardziej, im więcej jego języka było we mnie. Potem poczułam jego palce wsuwającą się coraz głębiej. A potem usłyszałam delikatny dźwięk silniczka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz. Z zaciekawieniem przyglądał się mojemu zaskoczeniu. Rozchyliłam usta czując, że wirująca końcówka wibratora rozpoczęła poszukiwanie punktu G. Tomasz sterował nim z rozmysłem. Przełączył program. Chciałam krzyknąć kiedy w urządzeniu zawirowały kulki. Zdusił mój jęk pocałunkiem. Bawiłam się nim już wcześniej. Doprowadzał do orgazmu wieczorami. Ale to… to było coś wyjątkowego. Po kilku minutach zwijałam się w spazmach rozkoszy, mokra od potu, zdyszana. Znowu ten uśmiech. Chwilę później Tomasz obrócił mnie do siebie tyłem i… ale tę część historii opowiem innym razem.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!