Pociąg do Malborka, rodzinnego miasta Maćka, mieliśmy chwilę przed dwudziestą pierwszą. Ciągnąc walizki przez krakowski PKP, zgrzytaliśmy zębami: on – w szortach i T-shircie, ja – w dość cienkiej sukience. Rozochoceni ciepłym, majowym popołudniem nie przewidzieliśmy, że wieczorem zrobi się tak zimno.
Nigdy nie dbaliśmy o takie rzeczy, jak sprawdzanie temperatury powietrza na smartfonach i często kończyło się to w ten sposób. Jakaż była nasza radość, gdy na peron wgramolił się nie najnowszy, głośny TLK, który miał nas wybawić od zimna na kolejne godziny!
Zajęliśmy swoje miejsca w pustym przedziale, oba przy oknie, naprzeciwko siebie.
Szybko jednak, nie mogąc przestać się trząść, przesiadłam się na stronę Maćka, wtulając się w niego jak dziecko. Objął mnie i pocałował w czoło.
– A co, jeśli twoi rodzice jednak mnie nie polubią? – zapytałam w pewnym momencie.
– Nie ma szans – odpowiedział Maciek – Jesteś świetna. Wszyscy cię lubią. A moja mama wie już, że każesz mi nosić kurtkę i oduczasz jedzenia fastfoodów na mieście. Wystarczająco tym zaplusowałaś.
Roześmiałam się, choć stres przed konfrontacją z „teściową” nie miał możliwości na razie zniknąć.
Chwilę rozmawialiśmy o podróży i nadchodzących dniach. Głaskałam końcówkami palców tors mojego faceta i ze spokojem wdychałam zapach jego ciała i obłędnych perfum. On trzymał usta przy moim czole, jedną ręką mnie obejmował, a drugą położył na moim odsłoniętym kolanie. Moje ciało odpowiedziało na ten gest dreszczem i skurczem między udami. Po chwili Maciek zabrał zza mojej głowy rękę, ujął nią moją twarz i czule mnie pocałował.
Jego druga dłoń ścisnęła moje kolano mocniej.
– W pociągu jeszcze tego nie robiliśmy – powiedział, patrząc na mnie z tym swoim niedwuznacznym błyskiem w oku.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo nagle rozległ się dźwięk rozsuwanych drzwi przedziału, za którymi pojawił się brzuchaty, łysy konduktor.
– Dobry wieczór, proszę przygotować bilety do kontroli.
Odsunęliśmy się od siebie i zaczęliśmy szukać w plecakach dokumentów, udając, że to nagłe wtargnięcie wcale nie wprawiło nas w zakłopotanie. Na nasze szczęście konduktor z niezmiennym wyrazem twarzy też nie pokazał, że obściskująca się para go zawstydziła. Myślę, że wbijając się do tak wielu przedziałów w swoim życiu, widział już to i owo. Po kontroli zasunął za sobą drzwi, a my znów zbliżyliśmy i uśmiechnęliśmy się do siebie.
– No, teraz przynajmniej przez godzinę-dwie nikt nie powinien nam przeszkadzać – rzekł Maciek.
Błysk w oku powrócił.
– W sumie… może będzie nam trochę cieplej, jeśli…
Nie zdążyłam dokończyć, bo mój chłopak przylgnął do moich ust, łapiąc i mierzwiąc mi dłonią włosy z tyłu głowy.
Cała zadrżałam i jęknęłam, z trudem łapiąc powietrze. Podciągnęłam się na siedzeniu i lekko rozchyliłam nogi. Dłoń Maćka znów znalazła się na moim kolanie, tym razem ściskając je i śmiało podążając w górę, aż do wewnętrznej strony uda, gdzie nastąpiła mikroeksplozja ciarek. Całowaliśmy się namiętnie i zachłannie, jakbyśmy robili to po raz pierwszy w życiu. Nasze języki przepychały się ze sobą, ale był w tym pewien rytm. W pewnej chwili Maciek oderwał się ode mnie i powoli zsunął głowę na mój dekolt. Kilkudniowy zarost lekko mnie łaskotał, ale potem usta mojego chłopaka wbiły się w moją skórę, a jego zęby lekko ją zagryzły. Zaczął ssać górę mojej odsłoniętej lewej piersi, a ja ściskałam go – zapewne dość boleśnie – za włosy. Oderwał się w końcu i uśmiechnął do mnie. Wiedział, że zafundował mi pokaźną malinkę, która nazajutrz będzie mnie ciągle stresować, ukrywana skrzętnie pod zabudowaną na górze bluzką.
– Ty draniu! – oburzyłam się z uśmiechem.
Wróciliśmy do całowania.
Dłoń Maćka powoli przesunęła się na moje ciepłe i wilgotnawe już, bawełniane majtki. Jęknęłam. Zaczął zataczać palcami koła. Chwyciłam go mocno za pieszczącą mnie dłoń i pokierowałam ją do góry. Zrozumiał od razu. Wślizgnął się za materiał i odszukał po chwili moją pulsującą łechtaczkę.
Jego duże, lecz zadziwiająco zwinne palce ślizgały się przez moje soki. Głaskały energicznie to strategiczne miejsce, sprawiając, że zaczęłam bezwstydnie, głośniej jęczeć. W głowie mi wirowało i chciałam już tylko jednego. Na oślep odszukałam ręką klamrę paska spodni Maćka. Rozpięłam ją nieporadnie, starając się, aby nie utrudniać mojemu mężczyźnie pieszczenia mi cipki. Odsunęłam jego rozporek. On sam lekko się podniósł, ściągając wolną dłonią odrobinę dżinsowych spodni (niesprzyjających sytuacji). Wystarczyło, abym wcisnęła za jego bokserki palce i złapała go za kutasa. Ten był ciepły, zaczynał pulsować i twardnieć, kiedy miętosiłam go najsprawniej jak umiałam. Jęki Maćka sugerowały, że szło mi nieźle.
Pieściliśmy się chwilę w ubraniach. Podniecenie było coraz większe.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Maciek wstał i zaczął ściągać spodnie. Ja przesunęłam się głową w stronę okna, ściągnęłam swoje majtki i rozłożyłam nogi na siedzeniu. Patrzyłam, jak z zsuniętych bokserek mojego faceta wyskakuje nabrzmiały penis. Mimo ciemności byłam w stanie dostrzec, jak zwiększył swój rozmiar w pełnej gotowości.
Maciek jedną nogą stanął na podłodze, walcząc o utrzymanie równowagi z szarpaniną pociągu, a drugą klęknął na siedzeniu. Schylił się nade mną i jeszcze raz mnie pocałował, kiedy jego kutas powoli, ale bez problemu się we mnie wbijał. Jęknęłam, z trudem łapiąc powietrze. Maciek, trzymając się rękoma oparcia za moją głową, powoli we mnie wchodził i wychodził.
Zamknęłam oczy, odchyliłam głowę i odpłynęłam. Nie myślałam. Czułam tylko, jak mój ukochany mężczyzna prowadzi nas oboje do mistycznej krainy rozkoszy. Sam był coraz bardziej podniecony, bo zaczął pchać coraz mocniej i coraz szybciej.
Oddychał coraz ciężej, pojękiwał z zaciśniętymi zębami.
W pewnym momencie wbijał się we mnie tak mocno, że uderzałam boleśnie karkiem o oparcie. W ogóle mnie to jednak nie obchodziło. Chciałam, żeby robił to dokładnie tak, jak robił. Czułam, jak będąc w środku, rósł jeszcze bardziej, a ja stawałam się coraz ciaśniejsza. Zaczął się spazmatycznie trząść, aż w końcu jęknął głośno, a moją cipkę zalał ciepły płyn.
Chwilę odpoczęliśmy, dysząc na siedzeniu. Jednak ja wciąż chciałam dotrzeć na szczyt. Pochyliłam się więc nad kutasem Maćka i bezwstydnie wzięłam go do ust. Zlizałam resztę spermy, ssałam go i podgryzałam, a on nabrzmiewał szybciej niż na początku. Mój facet był już gotowy, żeby wrócić do gry. Złapał mnie delikatnie, choć pewnie za głowę i sprawnie odwrócił mnie na drugą stronę. Wypięłam pośladki w jego stronę, na co od odpowiedział mi siarczystym, cholernie podniecającym klapsem.
Tym razem wszedł ostro. Bez ostrzeżenia. Wiedział, że tak wolę.
Moja cipka wciąż była mokra od moich soków i jego spermy, więc stwardniały penis bez problemu wbił się we mnie po same jądra. Krzyknęłam, zaskoczona tym mocnym wstępem. Maciek nie był z reguły entuzjastą takich metod. Musiał więc być już naprawdę bardzo podniecony i zmobilizowany, aby doprowadzić mnie na szczyt. Wydusił z siebie całą energię, jaką był w stanie po orgazmie. Wbijał mi paznokcie w biodra i rżnął mnie z taką szybkością, że przestałam odczuwać turkotanie pociągu.
– O, tak! Mocniej! – wykrzyczałam, czując, że chcę jeszcze więcej bólu i obijających się o moją dupę jąder.
Maciek nie potrzebował dodatkowej zachęty. Przyspieszył jeszcze bardziej, choć słyszałam po jego oddechu, że daje z siebie naprawdę dwieście procent. Czułam, jak każda komórka mojego ciała próbowała się zacisnąć. W końcu zalała mnie fala potężnego, wyczekanego orgazmu. Krzyknęłam bez opamiętania i wygięłam się w łuk. Zanim opadłam bezwiednie na siedzenie, poczułam, że Maciek też cały się napiął i zalał mnie jeszcze jedną porcją ciepłego płynu.
Po chwili łapania oddechów Maciek położył się na siedzeniu na plecach, a ja wdrapałam się na niego i przytuleni do siebie, odpoczywaliśmy z uśmiechami na twarzach. Faktycznie przestało nam być zimno.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!