Zapach lasu
Mogłam na niego patrzyć godzinami. Stałam w drzwiach leśniczówki i patrzyłam, jak pracuje. Ściągnął koszulkę. Z przyjemnością patrzyłam jak każdy mięsień napina się na jego ciele. Było nieziemsko wyrzeźbione. Patrzyłam z niemałym podziwem, bo wiem, ile pracy i wyrzeczeń trzeba włożyć w taką sylwetkę.
Pot spływał mu po plecach. Miał duże, ciężkie dłonie. Kiedy przesuwały się po moim ciele, zawsze miałam wrażenie, jakby mnie nimi zagarniał. Przedramiona napinały się, kiedy podnosił ręce w zamachu do góry. Ścinał drzewo. Zapach jego skóry zmieszał się ze świeżym zapachem drewna. Zachłysnęłam się nim, rozszerzając mocniej nozdrza.
Lubiłam jego zapach. Czasami pachniał lasem po deszczu, czasami mokrą ziemią.
Przygryzłam wargi na myśl o ostatniej nocy. Było intensywnie, jak podczas dobrego treningu. Pot lał się z nas strumieniami, nie przeszkadzało nam to w ogóle. Właśnie wtedy pachniał lasem.
Podeszłam do niego powoli. Kącikiem oka dostrzegł, jak idę, ale nie zaprzestał pracy. Bose stopy dotykały trawy, w około panowała kompletna cisza i jedynie monotonne uderzenia siekierą zmącały ciszę tego letniego dnia. Byliśmy całkowicie sami. Podeszłam bliżej i chwyciłam za jego pasek od spodni. Zatrzymał się, zmarszczył brwi jakby chciał zadać pytanie. Bezczelnie patrząc mu w oczy rozpięłam guziki w spodniach. Zawahał się, ale nadal zdecydowanie patrząc mu w oczy, ściągnęłam jego spodnie do kolan. Otarłam policzek o stojącego, twardego już kutasa. Ściągnęłam mu bokserki. Miał perfekcyjnie zarysowane uda i wzgórek łonowy. Kręciło mnie samo patrzenie na to miejsce, kiedy czasami przechadzał się w luźnych dresach spuszczonych nieco poza biodra. Zamruczałam z zadowolenia.
Delikatnie przylizałam go od samych jąder po czubek penisa. Zamknął na chwile oczy.
Dłonią chwyciłam jądra trochę mocniej, napinając jego skórę. Powoli włożyłam go do ust. Zaczął się lekko poruszać a ja poddawałam się przez chwilę temu rytmowi. Pośliniłam palce drugiej ręki i delikatnie trafiłam nimi na męski punkt rozkoszy. Poczułam w ustach jak napina się i powiększa, aby osiągnąć swoją granicę. Zatopił rękę w moich włosach i przycisnął mnie mocniej. Kutas wślizgnął mi się głęboko do gardła a ślina prawie mnie udławiła. Wyplułam go gwałtownie z ust. Uśmiechnął się pod nosem. Podnieciło mnie to jeszcze bardziej i z lubieżnością pochłonęłam go z powrotem. Przyśpieszył tempo chwytając moją głowę obiema rękami. Moje pazury wbiłam w jego twarde jak skała pośladki. Parł do przodu, maksymalnie napierając biodrami. Poczułam znajomy skurcz w gardle. Próbował się lekko odsunąć, ale chwyciłam go mocniej za tyłek i ustami przytrzymałam prącie. Jęknął.
Czułam jak jego gorzki sok rozlewa mi się wewnątrz gardła. Patrzyłam, jak opuszcza go napięcie a mięśnie wiotczeją. Otworzył oczy, więc delikatnie wypuściłam go z wewnątrz, popatrzyłam mu w oczy i przełknęłam ślinę. Oblizałam usta. Patrzył z niedowierzaniem.
Nie mogłam powstrzymać mojego szelmowskiego uśmiechu. Dzień nadal sączył się spokojnie.
Autor: Satine
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!