Zimno. Listopad nie szczędził typowej jesiennej aury. Opadająca mgła osiadała kropelkami na kurtce. Wiatr, z wyczuwalnym mroźnym oddechem zbliżającej się zimy,dodatkowo potęgował odczuwanie chłodu.
Ledwie 17sta a ciemno. Słabe latarnie osiedlowe tylko rozpraszały delikatnie mgłę. Stałem pod blokiem wpatrując się w okno na parterze. Za zasłonkami było widać poruszająca się postać. Wiedziałem, że to Ona. Dopiero 17sta,więc nie mogłem liczyć, że szybko pójdzie spać. Co ja sobie myślałem? Że wejdę od tak, pokaże się w drzwiach i wezmę co będę chciał. Znaczy wezmę to, co pragnę od tak dawna. Ona to ma. Wydaje mi się, że nawet coś podejrzewa, a może to tylko moja wyobraźnia?
Mijały zimne minuty, ciągle stałem pod blokiem. Postanowiłem się przejść. Może spacer wywietrzy mi z głowy wszystkie obrazy, marzenia, nadzieje.
W pobliskim pubie grobowa atmosfera, ale ciepło. Zamówiłem szklankę whisky. Patrząc się w dal i właściwie myśląc o niczym dosiedziałem do zamknięcia. Wyszedłem na ulicę i znalazłem się nagle przed jej blokiem. Trudno, tak chciał los. Nie wiedziałem co robię. Podszedłem do domofonu. Na szczęście jakiś wandal rozwalił go i bez przeszkód wszedłem na klatkę. Pokonałem jednym susem małe schodki i stanąłem przed drzwiami. Nasłuchuję. Cisza. W oknie też nie świeciło się światło. Chyba śpi. Serce waliło mi okrutnie. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem lekko drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu otworzyły się. Poczułem na twarzy ciepło z mieszkania i zapach.
Jej zapach. Skronie pulsowały, krew krążyła a ja poddałem się instynktowi. Którymś zmysłem, a może wszystkimi, wyczułem gdzie jest. Wyczułem to co ma, co skrywa. Wszedłem do sypialni. Zgrubienie kołdry na łóżku wskazywało gdzie leży. Powoli podszedłem. Delikatnie dotknąłem zgrubienia, tam gdzie powinny być biodra. Lekko nacisnąłem. Kołdra uginała się ! Żadnego oporu. Energicznym ruchem zerwałem kołdrę z łóżka. Nie ma jej… Zimny dreszcz przeszedł po plecach. To nie możliwe! Wszystko we mnie krzyczało. Ale jak? Kiedy? Gdzie…? Nagle zdałem sobie sprawę, że stoi za mną. Słychać było jej oddech.
Powoli, jak w transie odwróciłem się. Jej oczy błyszczały nieziemskim blaskiem, nagie ciało promieniało, piersi unosiły się wraz z oddechem. Staliśmy przez chwilę nieruchomo, aby dać sobie czas na ocenę sytuacji. Pchnęła mnie na łóżko. Upadłem bezwolnie. Bez żadnych emocji rozpięła mi spodnie i jak wygłodniała lwica rzuciła się moja męskość. Już nic nie miało znaczenia. Odbierała swoją nagrodę. Takie zasady. Już żaden opór nie miał sensu. Trzeba grać fair do końca.
Stałem się narzędziem do zaspokojenia. Pucharem za zwycięstwo. Niebywała fala rozkoszy, mieszająca się z poczuciem przegranej.
Miało być inaczej. To ja miałem ukraść jej niewinność. To miał być dzień, a raczej noc mojego triumfu. Patrzyłem jednak jak „mnie okrada”. Wspięła się na mnie i dosiadła. Chwyciła moje nadgarstki i energicznym ruchem zarzuciła mi ręce za głowę. Unosząc się i opadając zmieniała rytm według własnej woli. Widziałem jaką przyjemność jej to sprawia. Rozkosz i zwycięstwo. Do wygranego należała decyzja czy dominować czy stać się poddanym. Przegrany nie miał nic do gadania. Jeśli pozwoli abym to ja zaczął sterować całą sytuacja, abym to ja wybierał pozycję to i tak to jest jej wola. Mimo przegranej patrzyłem z podziwem na jej piękne ciało. Jędrna skóra, pod którą czuło się stalowe mięśnie. Nie była napakowana lecz zgrabnie umięśniona. Czułem jak zaciska mnie w sobie. Jej ruchy zaczęły zgrywać się z moimi doznaniami. Chyba wyczuwała stan mojego podniecenia. Nie bawiła się nim, nie igrała tylko dostosowała się do niego. Pochyliła głowę i zaczęła pieścić moją szyję i uszy.
Powoli kąsała zębami i błądziła językiem. Powoli przeszła do ust i namiętnie mnie pocałowała. Czułem, że to jakaś forma podziękowania za grę.
Całowała mnie długo i namiętnie. Ssała mój język, oblizywała moje usta jakby były posmarowane miodem. Jej biodra nieustannie falowały. Zmieniała tempo od bardzo powolnych ruchów do mocniejszych, rytmicznych. Przesunęła się lekko do przodu, tak abym dosięgnął ustami jej sutków. Nabrzmiałe i twarde bardzo chętnie przyjęły moje ugryzienia. Miała je dość spore więc było się czym zająć. Zaczęła w pewnym momencie mocniej poruszać tułowiem. Na tyle aby piersi zaczęły falować. Rytmicznie masowały mi twarz. Cóż za doznania! Postarałem się wyswobodzić ręce i całymi dłońmi ująłem piersi. Tu już nie było mowy o delikatnych pieszczotach. Chwyciłem je mocno i zacząłem pieścić, jednocześnie łapczywie rzuciłem się na sutki. Przytrzymywałem piersi i wkładałem do ust. Usłyszałem jęk rozkoszy. Mocnymi ruchami bioder prawie przybijała mnie do łóżka.
Nie było odwrotu, to już prosta droga do finału. Mocno, rytmicznie i dominująco doprowadziła nas do końca. Jej ciało lekko się odprężyło, wyluzowało.
Nagroda odebrana.
Autor: A-dam
Super, że znowu napisałeś
Świetnie opowiadanie,
A-dam jesteś wyjątkowy, to jak piszesz powoduje, że chciałabym to przeżyć. , Masz talent. Przedstawiasz to tak obrazowo, że wizualizuję sobie każdy moment i każdą chwilę sekunda po sekundzie.
Jesteś niesamowity,
Nie mogę się już doczekać kolejnej publikacji.