Kolejny dzień i kolejne kilometry przemierzane drogami krajowymi. Pogoda nie rozpieszczała. Przenikliwe zimno dawało się we znaki. Nie włączałem ogrzewania na maksa, bo od razu zaczną mi się kleić oczy i tyle będzie z jazdy. Znam te trasy i pokonuje je swoim T4 już od wielu lat.
Myślę nawet, że okoliczni mieszkańcy też rozpoznają mojego zielonego volkswagena. Tym razem na pace jedna mała skrzynia. Ale ciężka. Zadanie priorytetowe, płatne ekstra. Ma dojechać do celu o określonej godzinie. Ani wcześniej ani później. Ciekawe w sumie…. co w niej jest? Nie moja sprawa. Ja to tylko przewożę.
A, zapomniałbym dodać, że mam jechać delikatnie i ostrożnie. Nigdy nie jeżdżę jak wariat ale w zleceniu napisane „DELIKATNIE”.
No aż korci zajrzeć… gdyby nie te plomby. Rozmyślając o wszystkim i o niczym, dowlokłem się do sporego miasta u podnóża gór. Zerknąłem na nawigację, zaraz będzie ostry zakręt i sporo wzniesień. Tylko delikatnie. Nagle na zakręcie zaczął wyprzedzać mnie samochód. Zerknąłem na kierowcę. Leciwy staruszek, a obok żona. No chyba im życie się znudziło! Na szczęście nic nie jechało w przeciwnym kierunku, bo byłaby masakra. Staruszek przyspieszył i jego samochód zniknął za wzniesieniem.
Ja d e l i k a t n i e…
Jakąś godzinę później zauważyłem na poboczu kobietę. Odniosłem wrażenie, że czeka na okazję ale nie machała. Skulona przed zimnym wiatrem właściwie tylko stała, ale ja odniosłem wrażenie, że chce wsiąść. Zatrzymałem się. Ona podeszła i niepewnie zerknęła do szoferki. Patrzyła chwilę jakby oceniała czy warto wsiadać czy zostać na zimnie. Zerkała na mnie, na wnętrze kabiny to znowu na mnie.
– Piotr – powiedziałem. Mam na imię Piotr. Uśmiechałem się zawadiacko.
Wsiadła. Tak po prostu. Wsiadła a ja ruszyłem. Delikatnie, oczywiście.
Miała na imię Monika. Coś zaczęła mówić o powodach dla których tu stoi, że gdzieś musi się dostać, ale nie było autobusu czy coś. Że jechała z jakimś starszym facetem ale on prowadził jak wariat więc wysiadła. Przez myśl przeszedł mi ten staruszek z zakrętu. Na samą myśl aż się uśmiechnęłam sam do siebie. Słuchałem jej uważnie ale historia jakoś mi się mało kleiła. Mam nadzieję, że nie jest to tylko jakaś wariatka…
Widziałem jak drży z zimna więc podkręciłem ogrzewanie. Monika trzymała dłonie pod pachami ale widocznie były tak zmarznięte, że postanowiła włożyć je… no ja nie mogę…. w spodnie.
Nie powiem, zatkało mnie. A z drugiej strony było to niesamowicie podniecające. Mało tego, gdy tylko to zrobiła zauważyłem zmianę w jej zachowaniu. Jakby wyluzowała, odpuściła i oddała się w ręce… no właśnie… swoje?
Zerkałem to na drogę to na Monikę. Milczeliśmy oboje. Zauważyłem, że zaczęła delikatnie ruszać dłonią w spodniach. Jeśli zaczęła robić to co myślałem, to nawet ksiądz na spowiedzi mi nie uwierzy.
Widziałem jak ogarnia ja fala podniecenia. Zagryza wargi, delikatnie unosi biodra a ręka zaczyna ruszać się co raz szybciej. Jedyne co ja ograniczało to ubranie. Nie trwało to długo. Rozpięła spodnie, zdjęła kurtkę i już bez zażenowania zaczęła zajmować się sobą. Jedną ręką pieściła piersi drugą baraszkowala między swoimi nogami. I weź tu człowieku prowadź samochód… delikatnie. Poczułem jak moje spodnie zaczynają mnie ograniczać. Nawet nie zdałem sobie sprawy jak szybko się podnieciłem. Ale co tu zrobić? Termin dostawy to jedno ale rozgrzana kobieta to zupełnie inny kaliber. Mój wzrok biegał między droga, Moniką a poboczem. Musiałem się natychmiast zatrzymać i pomóc dziewczynie. Boże, ależ miała piersi.
Myślałem, że zwariuje gdy zobaczyłem jak sama zaczęła lizać swoje sutki. Jak na złość żadnego miejsca aby zjechać. Nawet pobocza nie było!
Skronie pulsowały mi jak oszalałe. Widziałem, że za chwilę sama dojdzie, a to podniecało mnie jeszcze bardziej.
Gdy skończyła, zbliżyła się do mnie i zaczęła całować mnie w ucho, szyję a ręką już sięgała do mojej męskości. Dostała się do niej bez problemu i zanurzyła ją całą w swoich ustach.
Nawet w najśmielszych myślach nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Fala rozkoszy zalała mi ciało i umysł.
Już chciałem zamknąć oczy ale przecież prowadziłem samochód! Wariat normalnie. Przez chwilę migleło mi wspomnienie staruszka wyprzedzającego mnie na zakręcie. I kto teraz jest większym wariatem? Oddałem się fali rozkoszy i kontrolowałem drogę. Jedno z najdziwniejszych odczuć. Byłem tak podniecony, że Monika nie musiała długo czekać aby doprowadzić mnie do szczytowania. Wypełniłem jej usta sokami.
Zapięła mi spodnie i siadła na swoim miejscu.
Jechaliśmy dalej w milczeniu, zerkając na siebie i uśmiechając się zawadiacko.
Autor: A-dam
A-dam jesteś błyskotliwy i rozbrajający. To opowiadanie wywołało uśmiech na mojej twarzy. Piszesz z taką dozą humoru i lekkością, iż zamarzyłam o tym by Cię poznać
i oczywiście czekam na kolejne.
Witaj Marzeno
Następne opowiadanie na pewno się pojawi. Też czekam….na wenę😋
I dzięki za miłe słowa i komentarze.
Wydaje się jakby opowiadanie inspirowane było innym z takim samym zdjęciem. 🤔 Przypadek??
Zgadza się☺️
Postanowiłem napisać takie samo opowiadanie ale „z drugiej strony”. Tak dla zabawy i ciekawości.
Gratulacje za spostrzegawczość.
A, że zdjęcie przypadkowo takie same? Pisząc do redakcji napisałem, że inspiracja z innego opowiadania więc pewnie zabieg celowy🙃