Apetyt na Ż…
Gdziekolwiek nie spojrzę, cokolwiek usłyszę… jest wszędzie. Czuję jak naelektryzowane jest moje ciało; boję się dotyku i jednocześnie niczego nie pragnę bardziej…
Wracałam właśnie pociągiem z Żyrardowa… małej mieściny, po której spacerowaliśmy, a właściwie snuliśmy się różnymi uliczkami, po to by ponownie trafić na rynek, w pobliże knajpy Szpularnia.
Żyrardów… co za urocze miejsce… Rozmarzyłam się, nie mogłam powstrzymać uśmiechu, przymknęłam oczy a moje ciało przypomniało sobie rokosz jakiej doświadczało przez ostatni weekend; odruchowo przejechałam ręką po udzie, zaczęłam gładzić włosy, szyję… Utknęłam w czasoprzestrzeni, chciałam zatrzymać tamten czas… Zamknąć w kapsule, by móc stale odczuwać…
Twoje pocałunki czasem delikatnie czułe, a czasem gwałtowne, prowokacyjne, dotyk mmmm wciąż czuję jak gładzisz moje uda, Twoje palce i język doskonale wyczuwające moje pragnienia i doprowadzające do szaleństwa a nawet przekleństwa…
Czułam niesamowite podniecenie; myślałam że wraz ze spełnieniem, a właściwie wielokrotnym przeżywaniem ekstazy to minie, osłabnie… Wyedukowana ostatnio bardzo w temacie seksu wiedziałam że właśnie przeżywam orgazm wyobrażeniowy… moje mocne uda zacisnęły się tylko, przygryzłam lekko wargi, odchyliłam głowę i cicho jęknęłam… Pociąg dopiero ruszał, w przedziale nie było zbyt wielu osób, nie wydaje mi się żeby ktokolwiek zauważył a ja byłam gotowa wykrzyczeć całemu światu jak cudownym doznaniem jest wzajemna pieszczota, mogłabym kochać się z Tobą tutaj, teraz, żadna z tych osób nie miałaby znaczenia…
Cała ta historia zaczęło się jednak trochę wcześniej….
Znaliśmy się już od kilku lat. Nie była to jakaś zażyłość, ledwie znajomi, oddaleni od siebie setki kilometrów. Spotykaliśmy się z rzadka przy okazji jakiś wyjazdów, imprez…Kilka lat temu, trzy, może cztery coś się zmieniło…Nie pamiętam dlaczego, jakie okoliczności to sprawiły ale poczuliśmy że coś nas przyciąga…Jeden pocałunek.. nic więcej nie wydarzyło się wtedy, ale od tego czasu było w naszej znajomości pewne napięcie. Nie dążyłeś do spotkania we dwoje, ja – pełna kompleksów, zamknięta w swoim małym umyśle, ze skostniałymi przekonaniami na własny temat – przez jakiś czas czekałam na jakąś inicjatywę, sama nie będąc gotowa i pewna czego tak naprawdę chcę. Nic się nie wydarzyło…Mijały miesiące, lata…Nie myślałam o Tobie, nie było ku temu powodów. Nie myślałam tak naprawdę o nikim. Przez ten czas zepchnęłam daleko w otchłań podświadomości moje pragnienie bliskości, dotyku…
Dwa miesiące temu wyjechaliśmy ze wspólnymi znajomymi… To był cudowny weekend, pełen radości, beztroski. Po męczącym fizycznie, ale jakże odprężającym dniu przychodziły wspólne wieczory… Jeden z nich sprawił, że coś zaczęło się zmieniać…
Nie byliśmy sami, nie mogliśmy pozwolić sobie na zbyt wiele i na swój sposób było to urocze. Rozmawialiśmy, obok byli inni, choć przez chwilę zdawało się że nie istnieją….Siedziałam na krześle naprzeciw, już wiedziałam czego chcę i chciałam po to sięgnąć…zaczęłam delikatnie, sprawdzając Twoje reakcje prowokować Cię, położyłam nogi na krześle na którym siedziałeś, zrozumiałeś… zacząłeś po nich błądzić, lekko przesuwać wierzchem dłoni, palcami. Pocałowaliśmy się, ignorując pozostałych. Takie to było niewinne, a jednocześnie zapowiadające…przedsmak tego co miało się wydarzyć…ale jeszcze nie teraz, parę tygodni później, w odległej scenerii sennego miasteczka.
Ten wyjazd zakończył się; pożegnaliśmy się wszyscy, Ty lekko i niezauważalnie mocniej niż zwykle przytuliłeś mnie, ręką pogładziłeś plecy, pocałowałeś…
Tego samego dnia otrzymałam wiadomość ”Dziękuję za rozmowę i „wszystko”. Liczę na szybkie spotkanie, mimo odległości jaka nas dzieli”.
Tyle…Późniejsze wiadomości były miłe… w sumie wcale nie; były irytujące, czułam że chcesz zapytać o coś innego, że wcale nie chcesz wiedzieć co właśnie robiłam, jak mija mój dzień; tak piszą znajomi… Stare przekonania kazały mi czekać, grzecznie odpisywać, zapytywać, ale przecież właśnie tworzyłam się nowa Ja… ta która wiedziała że jeśli któraś ze stron tego nie przerwie będziemy kurtuazyjnie wymieniać się wiadomościami, życzyć sobie miłego dnia i cały szereg tych przyjemnych, nie zmierzających do niczego słów, aż w końcu będziemy pisać rzadziej, coraz rzadziej i… znów nie stanie się nic…
Nie miałam ochoty na taki scenariusz, postanowiłam to zmienić, choć było to „nie moje”.
Nigdy wcześniej nie odważyłam się na taką szczerość i bezpośredniość…Przełykając uczucie wstydu i zażenowania, pierwszy raz w życiu usłuchałam swojego instynktu i odważyłam się na wyjawienie swoich pragnień… Napisałam więc opowieść, która stała się początkiem…
„Stoję przy zlewie…
Podchodzisz do mnie, zaczynasz delikatnie muskać moją szyję;
dotykasz, głaszczesz, potem całujesz powoli, nieśpiesznie, przesuwasz po niej językiem…
A ja… już to czuję, cudowne ciepło…
pojawia się najpierw w podbrzuszu, przechodzi w uda,
ogarnia całe ciało…
Zaczynam poruszać się rytmicznie, marzę o tym żeby poczuć Cię w sobie…
Dawno nie odczuwane pragnienie chciałoby zostać spełnione…
Chciałabym odwrócić się i zbliżyć w namiętnym pocałunku albo…
.Twoja ręka wsuwa się w moje majtki;
palce przesuwają, szukają zagłębienia; a gdy już znajdują kolejna fala rozkoszy nadaje memu ciału odpowiedni rytm…
I wtedy się budzę..
.Dzień dobry…
Czyli to znów tylko sen…”
Ta historia uruchomiła Twoją wyobraźnie, dała nam odwagę do pisania kolejnych, do pytań zmierzających do wzajemnego poznania się, swoich upodobań, fantazji
Pisanie kolejnych opowiadań zajmowało dużo czasu… tak bardzo chciałam ich spełnienia że czułam Twoją fizyczną obecność, czułam dotyk, zapach, przyspieszony oddech…
„Siedzisz na łóżku, ja siadam okrakiem, zaczynamy się całować,
powoli, powoli…nasze oddechy przyspieszają;
unoszę się, opadam; przód, tył, ocieram się o Ciebie;
całuję Twoją dłoń, potem wsuwam do ust palce,
Ty przesuwasz dłonią po mojej szyi, piersiach, brzuchu, dochodzisz do ud…
głaszczesz je, czuję zbliżającą się rozkosz…
Bawisz się chwilę,
delikatnie dotykasz ud, podchodzisz coraz wyżej, prześlizgujesz się przez środek; przygryzam wargi,
całuję Cię łapczywie nie mogąc doczekać się kiedy wreszcie się wślizgniesz,
czuję ciepło rozlewające się po całym ciele…
Twoje palce rozsuwają moje majtki,
przesuwasz wzdłuż szparki, potrząsasz, krążysz, przyspieszasz i zwalniasz,
mój oddech staje się coraz szybszy, głośniejszy;
przygryzam Twoje dłonie,
całuję, przyciskam usta do Twoich w cudownej rozkoszy, wiję się i…
zamieram w ekstazie…
to mój pierwszy orgazm z Tobą.
Zaczynam pieścić koniuszki Twoich uszu, szyję, gładzę tors, lekko całuję w usta,
przygryzam Twoje wargi,
delikatnymi pocałunkami przechodzę coraz niżej…
Czuję Twoje wzrastające podnieceni;
klęczę teraz przed łóżkiem, rozbieram Cię, wracam do ust, szyi, moja ręka błądzi po Twoim ciele,
palce powoli, lekko gładzą, schodzą w dół, zatrzymują się na podbrzuszu, wracają…
lekko zwilżam rękę i delikatnie obejmuję nią Twojego penisa;
przesuwam wolno w górę i w dół….
Twój oddech przyspiesza,
zaczynam więc lizać Twoją męskość od dołu do góry…
Obejmuję ustami, zaczynam delikatnie ssać,
wsuwam coraz głębiej, przesuwam językiem…
Przyspieszam, zwalniam… zgodnie z Twoim podnieceniem…
Łapiesz mnie za włosy, jesteś na granicy…
Wstaję, odwracam się, opieram o łóżko;
Ty gwałtownie, z pośpiechem całujesz moją szyję, plecy…
odwracam głowę, przygryzamy sobie wargi, całujemy, czując zbliżające się spełnienie;
wchodzisz we mnie, poruszamy się wspólnym rytmem, powoli…
coraz szybciej, głośniej, mocniej…
Ogromna fala ciepła zalewa nasze ciała”
Leżę w łóżku, przeciągam się, dotykam – z zamkniętymi wciąż oczami – pościel; wyczuwam pustkę po obu stronach…
To niemożliwe, było tak realne…Czułam Twoją fizyczną obecność każdą cząstką mego ciała, czułam ciepło przytulenia, dotyk dłoni delikatnie przesuwającej się po mojej szyi, przez plecy, do pośladków…Otwieram oczy żeby upewnić się że to prawda…zamykam, żeby poczuć że jednak nie….Wstaję, przechodzę do kuchni, nalewam sobie kieliszek Martini…ma cudowną rubinową barwę; słodkawy smak, owocowy aromat…Ciche dźwięki trąbki, pianina, perkusji, delikatne brzmienie głosu jazzowych wokalistów…. Przecież tak dłużej nie można …..Tak bardzo potrzebuję Cię realnie, chcę przestać sobie wyobrażać…Po miesiącu wzajemnych słownych podniet, doprowadzających każde z nas do oddzielnych ekstaz postanawiamy się spotkać…Żyrardów- to tam okaże się jak nasze ciała doskonale do siebie pasują…..
Autor: Dagmara
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!