Prawdziwy seks w znanych filmach
Gorące sceny filmowego seksu w 99% przypadków są oczywiście symulowane. Służy temu montaż, praca kamery, rekwizyty, jak również specjalne techniki aktorskie. Jeśli zajrzeć za kulisy realizacji scen erotycznych, nawet tych, o których przez całe lata krążyły plotki, że są autentyczne – grozi nam poważny zawód. Wszystkie te praktyczne sztuczki nie są podniecające w najmniejszym stopniu.
Niemniej, istnieje również niewielka grupa filmów, które zasłynęły z zastosowania scen naturalistycznego, niesymulowanego seksu, a które jednocześnie zaliczają się do kinowego mainstreamu. Wiele wody w Sekwanie i Tamizie upłynęło od czasu, gdy aktorka Louise Willy dokonała pierwszego pełnego striptizu przed kamerą w siedmiominutowym niemym „Le Coucher de la Mariee” z 1896 roku, wyznaczając symboliczne narodziny kina erotycznego…
Listę otwiera kultowy (przynajmniej w pewnych kręgach) autorski projekt Johna Watersa z 1972 roku, „Różowe flamingi„. Ni to czarna komedia, ni to horror, jest przede wszystkim kontrowersyjnym przedstawieniem całej parady dewiacji, w klasycznym, transgresyjnym, Watersowskim (czyli częstokroć skrajnie obrzydliwym) stylu. W jednej ze scen Divine, ulubiona drag queen reżysera, uprawia niesymulowany seks oralny z mężczyzną, który wedle scenariusza jest synem jej bohaterki. Gwarantuję, że to się może przyśnić i z pewnością nie będzie to sen erotyczny.
„Kaligula” (1979) był pierwszym historii kina filmem, gdzie obok uznanych aktorów przewijają się statyści zaangażowani w czysto pornograficzne aktywności. W rolę szalonego cesarza wcielił się Malcolm McDowell, a u jego boku widać m.in. Helen Mirren, Petera O’Toole i Johna Gielguda. Pornograficzne sekwencje to nieoficjalne dokrętki, które znalazły się jednak w wersji nieocenzurowanej. Wokół filmu stopniowo zrodził się kult, który trwa do dzisiaj, chociaż recenzje krytyków od początku były i pozostały skrajnie negatywne.
Obejmująca zaledwie kilka ujęć, ale niewątpliwie obecna scena grupowego seksu w „Idiotach” (1998) stanowi dodatkowy wkład reżysera Larsa von Triera w artystyczny manifest awangardowych duńskich twórców, znany jako Dogma 95 (z powodu wykorzystania niesymulowanego seksu) i jednocześnie naruszenie jej zasad (z powodu wykorzystania dublerów, czego manifest zabrania). Dublerami von Trier posłużył się ponownie, kręcąc w 2009 roku „Antychrysta„. Zastąpili oni w akcji Willema Dafoe i Charlotte Gainsbourg.
Francuski „Romance” z 1999 roku, nakręcony przez cieszącą się statusem jednej z największych prowokatorek kina artystycznego Catherine Breillat załapał się do ogólnej dystrybucji kinowej wyłącznie w Europie. Ani Stany Zjednoczone, ani Kanada nie były w stanie się pogodzić ze scenami autentycznej masturbacji (kobiecej i męskiej), penetracji, ejakulacji, seksu oralnego i praktyk sadomaso. Przy okazji to chyba najbardziej artystyczne dokonanie „włoskiego ogiera” Rocco Siffredi.
Niezależny autorski film „Brązowy królik” z 2003 roku, wyprodukowany i wyreżyserowany przez Vincenta Gallo, który zagrał też główną rolę, to historia tragicznej miłości motocyklisty i jego byłej kochanki. Nic by w tym nie było ciekawego, gdyby nie odważne pieszczoty oralne Chloë Sevigny (tak, tej nominowanej do Oscara za drugi plan w „Nie czas na łzy”) i Gallo w jednej z ostatnich scen. Pomimo tego jednak, legendarny krytyk filmowy Roger Ebert nazwał „Brązowego królika” najgorszym filmem w historii festiwalu w Cannes. Lepsze recenzje zebrał, również w Cannes, film Michaela Winterbottoma „9 songs”, uznawany powszechnie za najbardziej drastyczny pod względem scen erotycznych film w historii kinowego mainstreamu. Wszystkie (i liczne) sceny różnorodnego seksu rozgrywają się bowiem między parą głównych aktorów, Margo Stilley i Kieranem O’Brienem.
Listę znanych filmów z niesymulowanymi scenami erotycznymi można jeszcze uzupełnić o „Baise-moi” (w Polsce dosyć nieszczęśliwie przełożone jako „Gwałt„); „Intymność„, gdzie pojawia się scena seksu oralnego między Kerry Fox a Markiem Rylance’em, duński „Wszystko o Annie„(wyprodukowany zresztą przez wspomnianego już tutaj von Triera) oraz kilka filmów w reżyserii kontrowersyjnego Francuza argentyńskiego pochodzenia, Gaspara Noe’ („Nieodwracalne„, „Wkraczając w pustkę” i „Love„, czyli niesymulowany seks w 3D).
Co do często przywoływanej przy takich okazjach „Dzikiej orchidei” – zarówno Mickey Rourke, jak i Carre’ Otis do dzisiaj twierdzą, że to tylko plotka. Niemniej scena była na tyle gorąca, że reżyser Zalman King musiał ją z żalem ocenzurować, by załapać się na oznaczenie „R” zamiast „X”. Zatem może coś i było na rzeczy…
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!