Masażery typu „wand” – jaki wybrać?
Kobiety mają wiele stref erogennych, więc dla wielu pań gra wstępna jest obowiązkowa. Co jednak, jeśli ochota najdzie nas w momencie, w którym do dyspozycji mamy tylko własne palce i zabawki? Pomocne mogą być wtedy masażery typu „wand”. Dziś podpowiadam, jaki model moim zdaniem warto wybrać.
Hitachi Magic Wand – Cadillac wśród masażerów
Klasyk, drogie panie! Hitachi Magic Wand powstał w 1968 roku w USA jako masażer obolałych mięśni. Zasłynął jednak jako jedna z najpopularniejszych zabawek erotycznych na świecie. Dziś możemy go łatwo dostać w cenie poniżej 200 zł. Ma długość 30 cm, średnicę – 5 cm i waży 600 g. Wykonany jest z silikonu medycznego. Najważniejszą częścią jest główka, która generuje wibracje (dostępne są dwa tryby). Wadą w moim odczuciu jest fakt, że Magic Wand ma zasilanie sieciowe. Ze względu na kabel nie zabrałam „różdżki’ do wanny (ubolewam, bo lubię zabawy w wodzie). Mało tego, ze względu na różne parametry naszych i zagranicznych gniazdek, lepiej celować w polską wersję urządzenia. Czas pracy według producenta to 30 minut, ale powyżej 20 masażer jest już mocno nagrzany, więc nie polecam go osobom, które lubią bardzo długie zabawy. Jeśli chodzi o same doznania, to w ramach testu zaczęłam od smyrania się po różnych częściach ciała: po plecach, szyi, piersiach, udach. Było… okej. Przyjemnie. Odprężająco. Trochę łaskotało. Ale nie odczuwałam z tego powodu wielkiego podniecenia. Natomiast różdżka faktycznie dała popis swoich umiejętności na mojej łechtaczce. Uwierzcie: dwa tryby w tym wypadku to wcale nie za mało. Wibracje są całkiem silne i powinny przynieść satysfakcję entuzjastkom orgazmów łechtaczkowych.
LELO Smart Wand – Gadżet, który będzie wiedział, kiedy mocniej
LELO Smart Wand Medium to jeden z tych masażerów, które – podobnie jak kiedyś Magic Wand – promowane są jako narzędzia do relaksacji, choć wiadomo, jakie znajdują zastosowanie w praktyce. Kosztuje ok. 590 zł. Ma 22 cm długości, około 6 cm średnicy i waży 155 g. Materiał wykonania to medyczny silikon o matowym wykończeniu. Moje pierwsze wrażenie? Piękny. Jak większość produktów LELO, wizualnie wymiata konkurencję. Wygląda trochę jak Magic Wand w bardzo nowoczesnym wydaniu. I poniekąd tym właśnie jest. Ten model mogłam zabrać do wody, nie obawiając się, że umrę tragicznie w niezręcznej sytuacji. Czas ładowania urządzenia to 2 godziny i jest mniej więcej taki sam jak czas pracy. To długo! Nie musisz się martwić, że – jeśli będziesz miała ochotę na kolejne orgazmy – złośliwość sprzętu zmusi cię do czekania, aż ten się naładuje. Masażer występuje też w wersji Large, ale moim zdaniem Medium ma wymiary pefekcyjne. Świetnie mi się go trzymało, a ze względu na jego długość mogłam sprawić sobie przyjemność bez zbędnego gimnastykowania się. Ponadto, ma aż osiem trybów i technologię Sense Touch, która wyjaśnia, skąd taka nazwa zabawki; urządzenie dostosowuje intensywność wibracji do siły nacisku. I to jest genialne. W chwili, gdy chcesz mocniej, nie musisz już bezskutecznie dociskać jednostajnie wibrującego urządzenia – Smart Wand uderzy cię z odpowiednio wielką mocą, kiedy chcesz. Jednym z nielicznych zastrzeżeń, jakie można by mieć, jest fakt, że masażer ten stymuluje łechtaczkę w sposób rozległy. Dla niektórych pań może być to nużące, a daremnie będą oczekiwania, że wsadzenie sprzętu głębiej coś da. Tym bardziej, że Smart nie jest przeznaczony do stymulacji wewnętrznej. Ważne, aby kierować główkę masażera na górną część łechtaczki, a najlepiej – na kość łonową, której dociśnięcie przynosi prawdziwy odjazd.
Doxy – Nowoczesność inspirowana klasyką
Moją trzecią propozycją jest masażer Doxy, który bardziej niż wariant od Lelo przypomina Magic Wand. Można go nabyć za nieco ponad 300 zł. Ma 33 cm długości, obwód główki – 19 cm, waży 530 g. Uchwyt wykonany jest z plastiku ABS, a glowica – z aluminium pokrytego winylem. Jeśli chodzi o wygląd, to Doxy przypomina mi mikrofon niż masażer. Tym, co również łączy go z klasykiem, jest zasilanie sieciowe, zatem jego również nie można zabrać do kąpieli czy pod prysznic. Natomiast kabel ma aż 275 cm, co jest plusem w przypadku takiego rozwiązania. Pracuje dłużej i wolniej się nagrzewa. Producent podaje, że następca Magic Wand daje wibracje silniejsze o 30% niż legendarny masażer. I to się czuje! Dotykanie się zabawką po piersiach czy udach zadziałało na mnie i odprężająco, i podniecająco. Bawiąc się w ten sposób po ciężkim dniu, wiedziałam, że mogę się położyć i zapomnieć o wszystkim na rzecz przyjemności. Doxy wygrywa z Hitachi oraz Lelo pod względem różnorodności, po posiada aż 20 trybów wibracji o różnej intensywności. Oczywiście, warto przetestować wszystkie, ale uprzedzam, że bawienie się każdym czy choćby połową za jednym zamachem jest marnym pomysłem i niewiele nam wyklaruje. Ja ten błąd popełniłam, co sprawiło, że zamiast rozkoszy, szybko zaczęłam odczuwać rozdrażnienie. Wybierając do testowania po 2-3 tryby, byłam bardzo mile zaskoczona możliwościami Doxy.
A więc który?
Jeśli jeszcze nie miałaś okazji pieścić się masażerem, to na początek polecam klasyk – Magic Wand nie będzie cię kosztował dużo, a poznasz kwintesencję tego typu masturbacji. Smart Wand sprawdzi się, jeśli już wiesz, że zakup takiej zabawki to dobra inwestycja – wówczas moim zdaniem to najlepsza opcja. Doxy jako cenowy „średniak” zaspokoi cię, jeśli lubisz eksperymenty i różnorodność.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!